niedziela, 29 grudnia 2013

1) "Neva"



Autor: Sara Grant
Liczba stron: 317
Seria: -
Moja ocena: 10/10

Szesnastoletnia Neva ma już dosyć kłamstw.
Nie zna odpowiedzi na pytania, których nie może nawet zadać głośno: Dlaczego jej kraj jest odcięty od świata zewnętrznego nieprzenikalną kopułą energii? Dlaczego ludzie znikają bez śladu? Co się stało z jej babcia, która pewnego dnia nie wróciła do domu?
Neva wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Sanną postanawia poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Nie zamierza dłużej posłusznie przestrzegać przepisów i zasad. Na dodatek zakochuje się w chłopaku, który powinien być dla niej tabu, i naraża na śmiertelne niebezpieczeństwo...

Ostatnio na książkowym rynku pojawia się coraz więcej antyutopii i tym podobnych powieści. "Nevy" nie mogłam znaleźć w żadnej księgarni, ale wpadła w moje ręce przez wymianę.
Muszę przyznać, że trochę żałowałam. Okładka mnie za bardzo nie przyciągała. Zdecydowałam się ją przeczytać, gdyż akurat kilka dni temu miałam wielką ochotę na antyutopię.
Bardzo myliłam się, podchodząc do tej książki sceptycznie. Mnie ogromnie przypadła do gustu (zarwałam noc, żeby ją skonczyć).
Pomysł na fabułę jest fantastyczny. Mimo wielu książek ukazujących przyszłość w złym świetle ta historia wydała mi się niemałą nowością - w żadnej książce nie było nic o odcięciu od świata albo porywaniu ludzi. Co prawda, porównując z "Delirium", "Neva" nie wypada tak wspaniale. Niemniej jednak nie była to typowa antyutopia jakich wiele.
Język jest dosyć prosty. Nie ma zbyt rozbudowanych zdań, przez co lepiej książkę się pochłania. Autorka postarała się, by czytelnik zagłębił się w uczucia bohaterki - utożsamił się z nią.
Teraz trochę o bohaterach - Neva była dość pospolita, ale cieszy mnie to, że była zdeterminowana i walczyła z Rządem od pierwszych stron powieści. W innych książkach tego typu główne bohaterki są z początku źle nastawione do rewolucji i całkowicie popierają obecny ustój. Tu autorka wprowadziła coś nowego.
Sanna, najlepsza przyjaciółka Nevy, jak w każdej innej antyutopii musiała być szalona. Mimo, że motyw "niezrównoważonej kumpeli" pojawia się w wielu innych książkach tego typu, tutaj nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo. Wręcz przeciwnie - nawet polubiłam Sannę.
Podobało mi się również to, że autorka wprowadziła do fabuły rodziców, którzy w dużym stopniu zaważyli na losach głównej bohaterki. Byli oni ciekawymi i barwnymi postaciami (w innych książkach tylko wiemy, że są).
Teraz trochę minusów. Wiem, że to głupie, ale po drodze mogłoby się coś Nevie nie udać. Niby było jakieś cierpienie i tak dalej, ale serio mógłby ktoś zginąć! Mogłoby się wydarzyć coś strasznego. Sama nie wiem... Może zdrada Braydona była TYM CZYMŚ...?
Niemniej jednak polecam "Nevę" wszystkim szukającym ciekawej i "świeżej" antyutopii.

2 komentarze:

  1. I w tym wypadku sprawdza się powiedzenie, nie oceniaj książki po okładce, też bardzo chcę ją przeczytać:D

    OdpowiedzUsuń